Polacy coraz chętniej wyjeżdżają na zagraniczne wakacje. Według statystyk w 2015 roku taki plan miało ponad 6 milionów z nas. Kuszą już nie tylko popularne kurorty w Europie czy w Egipcie, ale także dużo dalsze wojaże. Szczególnie, że coraz popularniejsze stają się różnego rodzaju serwisy pomagające znaleźć tanie bilety lotnicze. Podróż do Tajlandii za 1200 złotych w dwie strony, a może na Kubę za 900 złotych? To jest możliwe, ale na takie okazje warto też uważać.
- Błędy u pośredników – zaskakująco niskie ceny połączeń lotniczych najczęściej pojawiają się u agentów pośredniczących w sprzedaży biletów. W żargonie polujących na okazje nazywa się je EF, czyli error fares. Dochodzi do tego w sytuacji, gdy pośrednik np. źle wprowadzi ceny do systemu. Łowcy tego typu smaczków szybko je wyłapują i dzielą się informacją ze światem. Niestety, bardzo często takie bilety są później anulowane. Możemy próbować sądzić się z pośrednikiem, ale taka walka zwykle nie ma sensu.
- Błędy w systemach linii lotniczych – wyżej opisane błędy czasami pojawiają się także w oficjalnych systemach rezerwacyjnych samych linii. To rzadkie przypadki, ale jednak występują. Chyba najgłośniejszą wpadką w ostatnich latach była „promocja” włoskiej Allitalii, która wysłała swoich klientów do Japonii za 200 euro. Linia uznała bilety, ale teraz bardzo się pilnuje.
- Różne miejsca przylotu i odlotu – to tzw. oferty open jaw. Stosując różne triki można znacznie zbić cenę biletu. Przykładowo: chcemy lecieć do Azji, wybieramy więc lot z Warszawy do Bangkoku, ale wracamy już z Singapuru. Efekty bywają szokujące, jednak należy na to zwracać uwagę, bo czasami podróż do innego miejsca odlotu będzie tak męcząca i kosztowna, że sumarycznie „okazja” wcale się nam nie opłaci.
- Start z lotniska gdzieś w Europie – Polska nie jest kluczowym rynkiem dla linii lotniczych dlatego rzadko można trafić na prawdziwe okazje. Polując na super oferty często jesteśmy zmuszeni do wybierana lotniska początkowego zlokalizowanego np. w Szwecji czy Hiszpanii. Należy wówczas pamiętać o kosztach tzw. dolotu – jeśli w danym terminie nie znajdziemy tanich połączeń, cała okazja okaże się tylko wydmuszką.
- Złe terminy – nie oszukujmy się, linie lotnicze doskonale wiedzą, kiedy w danym kraju obowiązuje tzw. sezon. Jeśli więc chcemy tanio polecieć do Tajlandii w grudniu czy styczniu, to mamy na to bardzo małe szanse. Okazje pojawiają się natomiast na terminy wakacyjne. Warto jednak wiedzieć, że w lipcu i w sierpniu w przeważającej części Tajlandii panuje pora deszczowa i z rajskich wakacji może nam wyjść wielki zawód.
- Przesiadki – fani latania są w siódmym niebie, jeśli trafią na tanie połączenia z wieloma przesiadkami. Dla większości osób będzie to jednak mordęga. Jeśli trafi nam się bardzo tani bilet do odległego zakątka świata, sprawdźmy, ile przesiadek przewidział przewoźnik lub przewoźnicy. 40-godzinna podróż do Pekinu może dać nam tak w kość, że szybko zapomnimy o zaoszczędzonych kilkuset złotych.
- Na jednym bilecie czy „składak”? – bezsprzecznie najwygodniejsze są podróże, które realizujemy na podstawie jednego biletu kupionego w jednej linii lotniczej. Wówczas, nawet jeśli konieczna jest przesiadka, przewoźnik odpowiada za to, abyśmy dotarli na miejsce, a w przypadku opóźnienia gwarantuje nam darmowe przebukowanie na kolejny lot. Jeśli jednak trafiła nam się wyjątkowa okazja może się zdarzyć, że nasz lot będzie realizować kilku przewoźników. Wówczas wystarczy spóźnienie podczas przesiadki, abyśmy zostali z niczym i byli zmuszeni kupować nowe bilety na własny koszt.
Są to bardzo praktyczne porady, które bazują na naszym doświadczeniu. Oczywiście da się podróżować po świecie tanio i wygodnie, okazje – te autentyczne – dość często się zdarzają, ale nigdy nie należy ulegać emocjom i przed kupnem biletu trzeba dokładnie przeanalizować, czy taka oferta faktycznie nam się opłaci.