Fiszbinowa szkoła życia

Piotr Kowalczyk
01.10.2015

Żyjemy w czasach, gdzie każdą złotówkę oglądamy z dwóch stron. Oszczędzamy na wszystkim na czym się da. Nie wpadamy w szał i nie kupujemy najnowszej pralki z funkcją monitorowania przez smartfon, ponieważ każdy z nas wie, że za pół roku ta sama pralka z tymi samymi funkcjami będzie tańsza o 30%. Ale w życiu zdarzają się nieprzewidziane wydatki, których można by łatwo uniknąć, gdybyśmy dali szansę fachowcom.

Każda kobieta dąży do perfekcyjnego domu i perfekcyjnego wyglądu. Biega po domu ściera kurze, myje podłogi, codziennie odkurza żeby nikt z domowników nie dostał alergii na kurze. Po każdym praniu wyciera pralkę żeby za szybko nie zardzewiała, lodówkę myje raz w miesiącu żeby nie wydobywał się z niej nieprzyjemny zapach.

Kupuje dobre kosmetyki żeby jej twarz zawsze była promienna pomimo, że pół nocy nie zmrużyła oka ponieważ dzieci miały gorączkę. W swojej szafie ma zawsze staniki z fiszbinami żeby zawsze wyglądać pięknie i powabnie. Ale pewnych rzeczy nie da się przewidzieć.

W czasach, gdy kobiety chodzą do pracy na pełne etat, gotują, sprzątają, wożą dzieci na dodatkowe zajęcia pozalekcyjne nie starcza już czasu na czytanie instrukcji obsługi sprzętów gospodarstwa domowego. Otóż okazuje się, że według instrukcji obsługi do pralki nie można wkładać drutów. No ale to chyba każdy wie, ale czy wiemy o tym, że do pralki nie można wkładać staników, które w sobie mają fiszbiny? Otóż tego już nie każdy wie. Jestem tego przykładem. Ja jako matka i marząca o perfekcyjnych czterech kątach, ja pani domu!

Z wielkimi wyrzutami sumienia wkładałam moje staniki w specjalnych woreczkach do pralki, żeby za szybko się nie zniszczyły. A jaki tego efekt był? Ano taki, że pewnego dnia usłyszałam gruchnięcie w pralce, tak jakby bęben przestał się obracać. Pobiegłam do łazienki sprawdzić co się dzieje i okazało się, że faktycznie coś jest nie tak. Na początku ogromne wyrzuty sumienia, że na pewno za dużo rzeczy wkładałam do pralki. Wyciągnęłam niedoprane pranie i sięgnęłam po książkę gwarancyjną. Oczywiście jak każdy Polak, również i ja (pomimo nieskończenia studiów prawniczych) swoje prawa znam. No co prawda z obowiązkami jest nieco gorzej ale prawa mam!

Przyjechał do mnie pan z serwisu agd. Po zaświeceniu latarką w bęben i przekręceniu bębna kilkukrotnie postawił diagnozę – poza bęben wpadła fiszbina! To nie podlega gwarancji. Jaka decyzja? Brać pralkę na zakładać i za opłatą około 200zł naprawiamy, czy odmawia pani usługi. Telefon do męża – co mam robić? Ale jak to mężczyzna umie wszystko zrobić, również naprawić pralkę. Dlatego grzecznie Panu z serwisu podziękowałam. Wieczorem, gdy mąż wrócił z pracy zabrał się do naprawiania pralki. Nie będę dodawać ile było przy tym krzyku i hałasu. Po co ja w ogóle kupuję staniki z drutami.

Jaki efekt naprawy pralki w domu przez męża fachowca można zobaczyć poniżej na zdjęciu. Jaki z tego morał? Tak jak ja jestem nauczycielką i znam się na tym co robię, tak również pozwólmy fachowcom od agd zajmować się tym czego uczyli się przez kilka lat w praktyce. A efekt w mojej łazience jest taki, że trzeba było kupić nową pralkę, ponieważ żaden fachowiec nie chciał podjąć się spróbowania skręcenia naszej pralki.

Artykuł opublikowany przez Partnera serwisu.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie