W dobie wręcz nacisku na technologie szybkiego ładowania, telefony, które przyjmują maksymalnie kilkanaście watów energii mogą uchodzić za mało atrakcyjne. Tymczasem nie brakuje osób, które z pełną premedytacją wybierają właśnie takie modele. Co za tym przemawia? Oto kilka sensownych argumentów.
Nie każdy wie, że szybkie ładowanie nie jest obojętne dla baterii w smartfonie. Generuje znacznie więcej ciepła, które może przyspieszać degradację ogniw litowo-jonowych. Pod tym względem dużo bezpieczniejszym wyborem jest wolne ładowanie, które pozwala zachować pojemność baterii przez znacznie dłuższy czas.
Podczas wolnego ładowania telefon wytwarza mniej ciepła, co zmniejsza ryzyko przegrzania nie tylko baterii, ale też delikatnych podzespołów elektronicznych. Minimalizujemy również ryzyko wystąpienia efektu puchnięcia baterii, co w wielu przypadkach kończy się koniecznością jej wymiany (a we współczesnych telefonach to nie jest wcale takie proste i tanie).
Wolne ładowanie zużywa mniej energii w krótkim czasie. Jeśli więc i tak ładujesz telefon głównie w pracy, w domu go jedynie doładowując w razie potrzeby, to technologia i tempo ładowania powinny mieć dla Ciebie drugorzędne znaczenie.
Wolniejsze ładowanie zmniejsza obciążenie ładowarki i kabla USB, co może wydłużyć żywotność tych elementów – jest to coś, na co warto zwrócić uwagę, zwłaszcza w kontekście tego, że coraz rzadziej producenci dokładają ładowarkę do zestawu z telefonem.
Wniosek? To, że telefon spełniający wszystkie Twoje oczekiwania, nie obsługuje technologii szybkiego ładowania, wcale nie musi przekreślać jego zakupu. W praktyce da się z tym żyć, a na dłuższą metę wolne ładowanie okazuje się też korzystniejsze dla smartfonu, co może być istotnym argumentem dla osób szukających telefonu na lata.