Na wstępie tej krótkiej recenzji chcieliśmy bardzo podziękować właścicielowi marketów OBI za to, że w naszym domu świąteczna atmosfera skończyła się dokładnie w Nowy Rok, po zaledwie 11 dniach. Tyle nacieszyliśmy się widokiem przystrojonej choinki. Miny zawiedzionych dzieci są tym, o czym będziemy pamiętać już zawsze na etapie wybierania miejsca zakupu żywej choinki.
Po kolei. W naszym domu co roku gości świerk pospolity. Wybieramy cięte drzewko, ponieważ nie mamy gdzie wsadzać choinek doniczkowych. Od lat kupowaliśmy drzewko w lokalnym nadleśnictwie i – poza jednym wyjątkiem – zawsze byliśmy zadowoleni. Tym razem, z obiektywnych przyczyn, musieliśmy kupić choinkę „na szybko” i wybór padł na market OBI w Bydgoszczy.
Wszystko się zgadzało. Atrakcyjna cena, duży wybór, nawet przywieszka z dumnie brzmiącym hasłem, że świerk pochodzi z polskiego lasu. Nic tylko brać. Upatrzone drzewko prezentowało się naprawdę dobrze, było gęste, rozłożyste, nie gubiło igieł. Wybrane, zapłacone, przywiezione do domu.
Oczywiście zgodnie z zasadami najpierw wstawiliśmy drzewko do garażu, aby przyzwyczaiło się do nieco wyższej temperatury. Następnie umieściliśmy je w stojaku, nalaliśmy wody do niecki i tak choinka trafiła do salonu 20 grudnia.
Już w Wigilię widzieliśmy, że będzie źle. Świerk zaczął mocno gubić igły, a co najciekawsze w ogóle nie pobierał wody ze stojaka. To świadczy o tym, że drzewko było zdrewniałe i najwyraźniej tylko popsikane jakąś chemią, żeby ładnie wyglądało na wystawce. Każdorazowe dotknięcie choinki powodowało upadek setek igieł na podłogę.
W sylwestra choinka wyglądała już katastrofalnie: nagie, pozbawione igieł gałęzie, łysy czubek, nie wspominając już o dosłownie zasypanej igłami podłodze. W Nowy Rok postanowiliśmy więc skończyć nasze (i jej) męki. Podczas rozbierania choinki opadło tyle igieł, że można byłoby w nich pływać. Szok, nigdy wcześniej nie spotkaliśmy się z czymś takim.
Market OBI sprzedał nam bubel. Ta choinka musiała być wycięta na wiele tygodni przed świętami i zabezpieczona jakimś preparatem chemicznym. Nigdy więcej nie damy się tak naciąć i przed kolejnymi świętami albo wracamy do kupowania choinki w nadleśnictwie, albo zdecydujemy się na opcję samodzielnego wycięcia drzewka w szkółce.
Reklamacja: trudno byłoby sobie wyobrazić reklamowanie choinki, która nie wytrzymała nawet dwóch tygodni, bo jak udowodnimy, że była podlewana i nie stała przy rozgrzanym kaloryferze? Mamy nadzieję, że dużo osób przeczyta tę recenzję i odpuści sobie kupowanie drzewka świątecznego w OBI. Szkoda czasu, pieniędzy i nerwów!