Po ośmiu godzinach w klimatyzacji wysychają śluzówki, gardło drapie, w ustach szorstko. W suchym środowisku tracimy sporo wody, zanim w ogóle poczujemy pragnienie. Rezultat to zmęczenie, spierzchnięta skóra na dłoniach, ziewanie podczas wideokonferencji i chrypka, gdy prowadzisz prezentację online. Kawa działa moczopędnie, słodki napój daje chwilowe wytchnienie.
Co w open space wysusza najszybciej
Gdy klimatyzator przepuszcza powietrze przez zimny parownik, para wodna skrapla się na lamelach, dlatego strumień z kratek ma zwykle o 10–15 pp mniej wilgoci niż to, co jest na zewnątrz. Przy wilgotności 35–40 % warstwa płynu na błonie śluzowej nosa odparowuje nawet dwa razy szybciej niż w środowisku optymalnym. Nie czujesz jednak gorąca, więc ośrodek pragnienia śpi; wodę tracisz po cichu, bez klasycznego „chce mi się pić”. Skutek? Po kilku godzinach pojawia się lekki kaszel, chrypka i rozkojarzenie.
Jeśli dodatkowo prowadzisz prezentacje lub video rozmowę, struny głosowe wysychają szybciej. Każda godzina intensywnego mówienia to ok. 90 ml utraconej wody. Wystarczy zapomnieć o piciu na kilka godzin, by poczuć piasek w gardle i „mgłę” w głowie – nawet przy idealnej temperaturze 21 °C.
Filtr + kran = tańsza i smaczniejsza woda
Biura najczęściej stawiają dystrybutory lub automaty podpięte do sieci. Woda z pierwszych może łapać plastikowy aromat; z drugich – zostawia w ustach ślad chloru. Kiedy jednak napełnisz swoją butelkę kranówką i puścisz ją przez filtr węglowy, dostajesz napój o temperaturze pokojowej (około 18–20 °C) i neutralnym zapachu.
Rachunek jest prosty: litr wody filtrowanej kosztuje grosze (przy wymianie wkładu co 30 dni). Dwa litry dziennie przez 20 dni roboczych = kilka złotych. Ta sama ilość w butelkach PET to minimum 60 zł, a do tego karton śmieci pod biurkiem. Nie musisz także blokować półek w firmowej lodówce zgrzewkami – wystarczy jeden kran i Twoja butelka. Mniej dźwigania, mniej plastiku, koniec wycieczek po automatach. Prosto, tanio, bez posmaku.
Optymalna pojemność naczynia to ok. 700 ml. Taki wolumen pozwala uzupełnić wodę dwa–trzy razy w ciągu zmiany, co przekłada się na ok. 1,9 l płynów – średnią wartość zalecaną przez większość europejskich wytycznych dotyczących nawodnienia.
Wkład węglowy o deklarowanej żywotności 30 dni lub 150 l – wymieniamy w ciągu kilkunastu sekund. Ustnik zapewnia optymalny przepływ.
Higiena nie wymaga dodatkowych akcesoriów: butelkę i zakrętkę można myć ciepłą wodą z delikatnym detergentem, albo w zmywarce (o ile producent to dopuszcza). Sam filtr płuczemy zimną wodą. Butelka filtrująca to produkt funkcjonalny. Realnie wspiera codzienne nawodnienie.
Plan 4 × 25: harmonogram nawodnienia
Skuteczną kontrolę podaży płynów zapewnia schemat 4 × 25. Punkt pierwszy – natychmiast po wejściu do biura i uruchomieniu komputera wypijasz 250 ml wody. Nocą ubywa nawet 700 ml płynów, dlatego poranny uzupełniacz jest konieczny. Krok drugi to rytm pracy w interwałach Pomodoro: 25 minut skupienia, 5 minut przerwy. W każdej pauzie sięgasz po trzy–cztery łyki, ok. 60 ml. Drobna porcja, lecz regularnie podawana stabilizuje gospodarkę wodną i nie wybija z rytmu zadań. Trzeci filar to lunch; połowa butelki – około 300 ml – wystarcza, by nawodnić organizm bez nadmiernego rozcieńczania soków żołądkowych. Gdy butelka opróżni się całkowicie, traktuj to jako sygnał do wstania od biurka; krótkie spacery do kranu poprawią krążenie.
Średnia suma dzienna: ok. 2 l – 250 ml rano, małe porcje w przerwach, 300 ml przy lunchu, reszta w godzinach popołudniowych. Takie wartości wystarczają, aby przy 35 % wilgotności względnej utrzymać koncentrację, ograniczyć zmęczenie głosu i uniknąć „popołudniowej mgły” podczas wideokonferencji. Na dodatek każdy dzień bez kupowania jednorazówek to namacalny efekt – mniej odpadów i kilkaset złotych oszczędności w skali roku.
Komunikat prasowy